Co było impulsem do stworzenia własnej marki?
Po latach spędzonych w ciemni fotograficznej i eksperymentowaniu z materiałami światłoczułymi nadszedł czas, by spróbować zacząć coś sprzedawać. Wiadomo, że pieniądze zarobione na swoich rzeczach motywują do dalszych działań. Dają możliwość rozwijania się i poszukiwania nowych rozwiązań oraz wykorzystywania nowych narzędzi.
Jak długo trwały poszukiwania idealnej nazwy i dlaczego właśnie ta została wybrana?
Poszukiwania nazwy nie trwały zbyt długo, przyszło to jakby wręcz naturalnie. Papier i światło to rzeczy, które ze sobą współgrają, jeśli chodzi o działanie w ciemni. Mówi się, że papier wszystko przyjmie, co w moim wypadku nie zawsze się sprawdza, ponieważ staram się wystawiać rzeczy, które mi również się podobają, więc naturalnie w grę wchodzi selekcja prac i część odpada.
Co wyróżnia produkty PAPER AND LIGHT na tle innych dostępnych na rynku?
Staram się prezentować prace na materiałach światłoczułych. Nie są to wydruki, dlatego każda odbitka jest jedyna w swoim rodzaju.
Czy łatwo było odnaleźć się na rodzimym rynku z autorską marką?
Nie, nie jest łatwo. Sztuka to niełatwy kawałek chleba i fotografia również, z racji tego, że zalewają nas wszędobylskie zdjęcia z telefonów i inne wizualne bodźce, dlatego ciężko jest skupić czyjąś uwagę na danej pracy, rzeczy.
Czy pamiętasz pierwszego klienta lub pierwsze zamówienie? Jakie to było uczucie?
Tak, pamiętam. Jak do tej pory klientów u mnie brak, no poza jedną osobą, która kupiła 3 prace na raz. Uczucie ciekawe, któremu towarzyszy satysfakcja, że ktoś poświęcił czas, aby zajrzeć na mój profil i zdecydował się na kupno.
Co daje Ci największą satysfakcję w codziennym prowadzeniu marki?
Moja marka jest raczej niszowa. Mi satysfakcję daje ciągłe rozwijanie się w temacie fotografii, kolażu, grafiki i eksperymentowanie. Przekraczanie ograniczeń, próbowanie ciągle czegoś nowego.
Czy zdarzyło Ci się stworzyć coś zupełnie „przypadkiem", a okazało się hitem?
Nie, jak na razie nie ma u mnie hitów. Może kiedyś. Ogólnie trudno coś nazwać hitem – coś komuś się podoba, innemu nie.
Co najbardziej inspiruje Cię do działania?
Najbardziej inspiruje mnie natura i światło. Dążenie do ciągłego poszukiwania, co jeszcze można by wymyślić i stworzyć w dziedzinie, której się poświęcam. Długie spacery nad rzeką lub w lesie niezależnie od pory roku.
Po jakie tworzywa, surowce lub narzędzia sięgasz najczęściej w swojej pracy?
Najczęściej są to wszelkiego rodzaju papiery i klisze fotograficzne. Powiększalnik, wszystko, co wpadnie w ręce i poda pomysł na możliwość kreacji światła.
Jak wygląda Twój proces twórczy — bardziej improwizacja czy plan?
Jakiś plan najczęściej jest, choć bywa często, że w jego trakcie pojawia się improwizacja i plan ulega zmianie. Idąc w dane miejsce, wiem, co chcę zrobić, ale niejednokrotnie otoczenie się zmienia pod wpływem warunków atmosferycznych czy ingerencji człowieka.
Z jakiego projektu jesteś najbardziej dumna/y i dlaczego?
Powoli z każdego kolejnego. Każdy kolejny projekt otwiera nowe drzwi i daje nowe spojrzenie na różne rzeczy dookoła. Pozwala drążyć temat i szukać nowych rozwiązań.
Gdybyś miał/a wskazać flagowy produkt marki PAPER AND LIGHT – który by to był?
Hmmmmmmmmmmmmmmm. Głównym produktem są fotogramy ciemniowe, później kolaże.
Dla kogo tworzysz swoje produkty?
Dla każdego, kto wyrazi chęć wejścia na mój profil, poświęcenia chwili czasu na oglądnięcie prac.
Czy tworzysz spersonalizowane projekty? Jakie? Na czym polega personalizacja?
Nie, nie tworzę takich projektów – przynajmniej na razie.
Czy masz twórcze dziwactwa, z których się śmiejesz?
Oczywiście, myślę, że każdy jakieś ma. Działanie w tych dziedzinach z natury bywa dziwaczne, ale teraz w obecnych czasach co nie jest dziwne?
Jaką emocję najczęściej próbujesz „przemycić" do swoich projektów?
Emocji, jak to w życiu bywa, jest wiele, ale przede wszystkim skupiam się na osiągnięciu spokoju ducha, wyciszenia, znalezieniu odpowiedniego balansu. Czyli spokój, cisza, łagodność i kruchość.
Jak reagujesz na ciszę – inspiruje Cię czy męczy?
Zależy od dnia. Uwielbiam ciszę w lesie, można posłuchać życia lasu. Cisza jest kojąca w ciemni, kiedy siedzę sam i obmyślam lub realizuję nowe rzeczy.
Czy masz rytuał na „gorszy dzień w pracowni"?
Nie tworzę codziennie. To musi być dobry dzień, jeśli czuję, że coś nie idzie, nie ciągnę tego dalej, wracam za jakiś czas do tematu. Wiele rzeczy potrafi rozproszyć uwagę i skupienie się. Wtedy szukam inspiracji w książkach, naturze.
Co zmieniło się w Tobie od czasu, gdy zaczynałaś/eś swoją przygodę z marką?
Bardzo wiele, ale są to sprawy prywatne i wolę ich tutaj nie poruszać.
Jakie masz plany lub marzenia związane z rozwojem marki PAPER AND LIGHT?
Jak każdy, kto działa w sztuce czy też rzemiośle, liczę oczywiście na potencjalnych klientów, którzy wyrażą chęć zakupu.
Jaką myśl, radę lub słowo otuchy przekazał(a)byś sobie z czasów, gdy wszystko dopiero się zaczynało?
Trzeba spróbować, a co będzie, czas pokaże. Robić do tzw. szuflady można, ale do czasu, w końcu trzeba się ujawnić i pokazać.