Co było impulsem do stworzenia własnej marki?
To co powiem was zaskoczy. Mógłbym powiedzieć że inspiracją była miłość do natury, fascynacja drewnem, skórą i miechem. I to byłaby prawda- ale tylko w połowie. Ponieważ moja inspiracją nie była tylko miłość i fascynacja ale również pogarda i alergia na wszystko co udaje coś prawdziwego - od zawsze nie znosiłem sztucznych materiałów jak plastik i taniego metalu. Do dziś niechętnie chodzę po panelach udających drewno, omijam poliestrowe koszulki, a wszędzie gdzie mogę w swoim otoczeniu umieszczam drewno, bawełnę i naturalną skórę. Właśnie te podejście w połączeniu z niewątpliwą miłością do lasów, drzew i zwierząt sprawiło że zacząłem tworzyć prawdziwe rzeczy. Jeśli to co teraz przekazałem ma dla Ciebie sens - to jesteś we właściwym sklepie.
Jak długo trwały poszukiwania idealnej nazwy i dlaczego właśnie ta została wybrana?
Moja nazwa była dla mnie oczywista od samego początku - urodziła się w mojej głowie jeszcze gdy jako młody chłopak grzecznie chodziłem na wykłady na Uniwersytecie Gdańskim. Szła ze mną od wieku nastoletniego aż po dorosłość, miałem ją w głowie tocząc łożyska do samochodów na nocnej zmianie w fabryce w Gdańsku, czekała gdzieś w rogu mojego umysłu gdy jeździłem długie godziny pociągiem na randki z moja przyszłą żoną, aż w końcu gdy moje ręce wpisały ją w okienku nazwy sklepu na zagranicznej platformie sprzedażowej. I została od lat bez zmian, tak jak moje poglądy i zasady twórczości. Hunterbone brzmi enigmatycznie ale i interesująco - idealnie oddaje charakter większości moich prac. To unikaty, moja kolekcja autentyków, upolowanych przez moje myśli w morzu pomysłów, ukształtowanych moimi cierpliwymi dłońmi. Jak pradawny myśliwy czekam w gęstwinie aż upragniona zdobycz (pomysł) przyjdzie i wystawi się na strzał z łuku. Bardzo spokojnie i cierpliwie. To jest tajemnica sukcesu twórczego.

Co wyróżnia produkty Hunterbone na tle innych dostępnych na rynku?
Zanim spakuje naszyjnik do pudełka i wyśle do klienta, wyobrażam sobie że wręczam go wikińskiemu Jarlowi. I chodzi o to że gdy mu się przyjrzy to ma się uśmiechnąć i wznieść za mnie toast rogiem miodu - a nie wstać, złapać topór i pogonić z wioski! Chodzi o autentyczność i jakość - czystość materiału i dążenie do prawdy. Przedmioty tworzone w 100% z naturalnych materiałów, w poszanowaniu do natury i bez rabunkowego stylu pozyskiwania. To że mamy świra na punkcie zbierania gałęzi po wichurach, szukania dostawców kości i skóry którzy są poganami i nie wciągnęli się w współczesny wyścig szczurów, to właśnie jest to - prawda i unikatowość na tle plastikowego świata. Do dziś pamiętam dzień w którym coś we mnie pękło: odinstalowałem aplikację aliexpres, wyłączyłem podkręcone kolory w ekranach, wyrzuciłem plastikowe buty i zacząłem boso chodzić po lesie. Słuchać innych zamiast mówić i być słuchanym. I nie muszę być tutaj skromnym - moje rzemiosło nie bez powodu przyciągnęło już przeszło dziesięć tysięcy klientów z całego świata. Jakość zawsze się obroni, więc jeśli ( w co gorąco wierzę) właśnie jej szukasz to Witaj! Jesteś w najbardziej właściwym miejscu w jakim możesz być. Ale jeśli większe znaczenie ma dla ciebie niska cena... cóż, sam znajdziesz przycisk X na górze strony.
Czy łatwo było odnaleźć się na rodzimym rynku z autorską marką?
Moja odpowiedź na to pytanie również Was zaskoczy :) Nie miałem złudzeń - gdy zacząłem moją działalność wiele lat temu, nasz rynek nie był gotowy na takie przedmioty. Dlatego skupiłem się na zagranicy - tworząc dla zagranicznych klientów dopracowałem swoje rzemiosło i doszedłem do gotowości aby wrócić z nim do Polski. I właśnie tak zrobiłem - wróciłem na rynek rodzimy po latach, jako dojrzały i spełniony twórca, osiągając coś na kształt mistrzostwa w swoim rzemiośle. Moim celem nie jest to żeby coś sprzedać - jest nim świadomość że gdzieś tam, czy to na wyspach Azji, plażach Australii, na placu w Luksemburgu, czy to na sąsiedniej ulicy w Gdańsku, jest osoba która właśnie zakłada zrobiony przeze mnie naszyjnik. I nie traktuje go jako kawałka biżuterii tylko jak idee zaklętą w drewnie czy kości. Właśnie dlatego nie boję się rodzimego rynku - świat działa tak że swoi znajdą swego. Ci którzy szukają autentycznego rękodzieła i wyrazistej osoby znajdą mnie nie zależnie gdzie mieszkają.
Czy pamiętasz pierwszego klienta lub pierwsze zamówienie? Jakie to było uczucie?
Nie uwierzycie, pamiętam imiona wszystkich z pierwszej pięćsetki swoich klientów. Naprawdę. Może nie wyrecytuje ich obudzony w środku nocy, ale gdy zobaczę ich imię to od razu ich rozpoznaje, nawet jeśli minęło kilka lat. I chociaż jeszcze do roku 2025 sprzedawałem tylko na zagranice - pamiętam doskonale że moja pierwszą klientką była Polka- Pani Madela. Minęło już 7 lat a wciąż do mnie wraca, to już bardziej przyjaźń niż relacja klient - sprzedawca.
Co daje Ci największą satysfakcję w codziennym prowadzeniu marki?
A czy wiesz jak pachnie drewno gdy się w nim rzeźbi albo wypala wzory? Jaka jest w dotyku naturalna skóra, gdy obracasz ją dłoniach? Albo jak pachnie las gdy blisko złotej godziny szukasz w nim idealnego miejsca na zdjęcia produktowe? Powiem ci: cudownie, cudowna i jeszcze raz cudownie.
To jak forma terapii sensorycznej dla przebodźcowanego mózgu. Ale też ujście emocji. Jest jednak coś ważniejszego niż moje odczucia - to świadomość że osoby takie jak podzielają ideę stojącą za zasadami według których tworzę rękodzieło.
Czy zdarzyło Ci się stworzyć coś zupełnie “przypadkiem”, a okazało się hitem?
Jeszcze jak! Zrobiłem kiedyś projekt produktu - był to drewniany szyld stojący z runami, możecie go zobaczyć w moim sklepie jako personalizowany szyld runiczny. I tak go zostawiłem, nie będą pewny czy robić z nim coś dalej. Imię na szyldzie było całkowicie przypadkowe, bodajże to był Jonas - akurat oglądałem pokręcony serial The Dark, więc imię głównego bohatera weszło mi do głowy. Minął rok, szyld stał sobie na półce w warsztacie i zbierał kolejną siwą warstwę kurzu. Aż tu nagle któregoś letniego popołudnia przyjechał do mnie przyjaciel, z typu tych których widzisz raz na dwa lata a i tak jesteście dla siebie bardzo bliscy. Mógł zwrócić uwagę na milion innych rzeczy w moim warsztacie. Ale nie - stanął, popatrzył na szyld i po chwili ciszy powiedział:" Ej, ale to jest super, dodałeś to do oferty?" Rok później sprzedałem już dwa tysiące sztuk tego produktu. W życiu nie spodziewałbym się że odniesie taki sukces, i będzie pierwszym takim przedmiotem na rynku - dopiero ten przypadek uświadomił mi, że moja opinia o tym co stworzyłem nie ma znaczenia, bo może się okazać że absolutnie nie mam racji.
Co najbardziej inspiruje Cię do działania?
A pozwól proszę że to ja zadam pytanie: A co sprawia że wciąż to czytasz? Bo wydaje mi się że nie tylko ciekawość.
Myślę że trafił swój na swego, w pozytywnym sensie :) Właśnie takich przedmiotów szukasz i nie jesteś tu przypadkiem. I to jest odpowiedź na twoje pytanie - bo wierzę i wiem że na naszym rynku takie przedmioty i idee też są potrzebne, i są osoby jak Ty które chcą je nosić przy sercu. To napędza mnie do działania i jest celem marki.
Po jakie tworzywa, surowce lub narzędzia sięgasz najczęściej w swojej pracy?
Po takie które nosił by sam średniowieczny wiking. Szukam skarbów, topowych materiałów pod względem jakości, nie zważając na ich cenę. Dobry jakościowo materiał odwdzięcza się sam - ludzie od razu zauważają że wykorzystuje wyższej jakość surowce, na przykład rzemienie z greckiej skóry a nie azjatyckie. I to sprawia że noszony naszyjnik nie przeciera się, dobrze się reguluje i ładnie leży. Tak samo jest z pozostałymi materiałami - polskim drewnem gałęziowym, samodzielnie produkowanymi barwnikami bez wody i chemii, wyselekcjonowaną kością i rogiem od europejskich i amerykańskich dostawców. To historia tych materiałów ma największe znaczenie i przekłada się na ich jakość.
Kości:
Używamy tylko i wyłącznie kości z tradycyjnych polowań łuczniczych na terenie Europy i USA. Moi myśliwi to poganie, a polowania to dla nich nie to samo co strzelnica w lesie - tak jak dla większości współczesnych myśliwych z długimi karabinami i gaciami w moro. Polowanie w tak pierwotny sposób wymaga ogromnych umiejętności i szacunku do zwierząt, jest znacznie bardziej niebezpieczne, wymagające i obowiązują na nim bardzo ważne etyczne zasady. Podejdź na 15 metrów do jelenia w lesie, a sam przekonasz się jakie to musi być trudne. Użycie kości pozyskanej własnej w ten sposób to mój bunt i sprzeciw przeciwko ludziom którzy czują się panami w lesie.
Drewno:
Jedynym wykorzystywanym drewnem jest to z gałęzi drzew. Jestem absolutnym przeciwnikiem wycinki drzew w Polsce, zwłaszcza jeśli chodzi o pozyskanie materiału do produkcji czegokolwiek co nie jest przedmiotem pierwszej potrzeby oraz ma cię ogrzać w zimę. Drewno gałęziowe pozyskuje po wichurach oraz z procesu przycinania gałęzi gdy np zbyt blisko podchodzą do linii wysokiego napięcia przy lesie, albo gdy jakieś drzewo po prostu zaczyna wchodzić gałęziami na drogę. Nawet jednak w takich przypadkach unikam drewna bukowego - zostało ich bardzo mało w Polsce.
Rzemienie i skóra:
Tak jak wspomniałem wcześniej: rzemienie tylko z Grecji, produkowane na miejscu, a duże kawałki skóry od polskich i czeskich producentów. Absolutnie omijam Azjatycką skórę, tak samo jak tą z Indii. I choć osobiście do tych krajów nic nie mam, to już do ich procesów produkcji, jakość i wynagrodzenia dla pracowników pozostawią tak wiele do życzenia że dla mnie nie ma taka skóra wartości.
Wiking nie założył by czegoś takiego!
Jak wygląda Twój proces twórczy — bardziej improwizacja czy plan?
Jestem rzemieślnikiem, nie artystą. Mało osób to zauważa ale jest różnica. Rzemieślnik to artysta tylko w małej części, tworzy rzemiosło - według zasad, zależnie od sytuacji i potrzeby. Jego celem jest zrobienie czegoś trwałego, pięknego ale nie jest idącym na fali inspiracji artystą. Wiadomo że tworzy nowe rozwiązania, wciela w życie wizje nowych przedmiotów. Ale to wciąż bardziej producent niż artysta. Rzemieślnik chcę zrobić ci dobrze - stworzyć dla ciebie coś ładnego, jakościowego, coś użytkowego. To odróżnia go od artysty - kogoś kto na fali inspiracji tworzy a potem pokazuje światu i szuka uznania. To dwie różne drogi! Moja praca to studium materiału, sprawdzanie jego wytrzymałość, faktury i cech, eksperymentowanie co mogę z niego wykonać tak żeby było solidne i dobre. Ciągle się szkolę i poprawiam swoje produkty, dążąc do ideału krasnoludów kujących młot Thora. Mam nadzieje że kiedyś, w Valhalli będą mógł obok nich usiąść jak równy z równym.
Z jakiego projektu jesteś najbardziej dumna/y i dlaczego?
Z każdego z personalizowanych produktów, naszyjników, bransoletek i szyldów. To cudowne móc tworzyć coś nie tylko unikatowego pod względem materiałów ale także pod względem treści przekazu. Bransoletka z runami układającymi się w czyjeś imię, albo szyld z ksywką którą znajomi nazywają obdarowaną osobę, mają w sobie coś namacalnego. Tak pod drugiej stronie paczki jest prawdziwy człowiek, z własną historią i duchem!
Gdybyś miał/a wskazać flagowy produkt marki Hunterbone - który by to był?
Bez wątpienia jest to nordycka bransoletka z runicznym koralikiem. Doceniają ją kobiety i mężczyźni z całego świata, jako subtelny ale i surowy wyraz swojej sympatii do run i mitologii nordyckiej. A tak poza tym to po prostu świetnie wygląda.
Dla kogo tworzysz swoje produkty?
Przede wszystkim dla fanów mitologii nordyckiej i stylu wikingów, ale nie tylko - biżuteria nordycka to tylko część mojej grupy docelowej. Zakupy robią u mnie fani rękodzieła oraz naturalnych materiałów. Ludzie chcący założyć na szyje coś unikatowego i personalizowanego. Nie ograniczam się, więc do jednego nurtu i stylu, coś dla siebie znajdą tu również Słowianie, wyznawcy Wicca, osoby interesujący się magią, ezoteryka, a nawet... pary szukające pudełka na ślubne obrączki!
Czy tworzysz spersonalizowane projekty? Jakie? Na czym polega personalizacja?
Tworze przede wszystkim personalizowane projekty. Moi klienci kochają runy, a jeszcze bardziej - personalizowane runy. Noszenie naszyjnika z imieniem ukochanej osoby zapisanym w ruchach, albo obdarowanie kogoś szyldem w celtyckim alfabecie Ogham z jego ulubioną maksymą to właśnie mój główny pomysł. Gdy weźmiesz coś tak unikatowego jak moja biżuteria i jeszcze dołożysz do tego personalizację - cóż to gotowy przepis na prezent który zapamiętają do końca życia.
Czy masz twórcze dziwactwa, z których się śmiejesz?
Oj tak, kocham słuchać podcastów o tajemniczych i anormalnych wydarzeniach gdy pracuje. Na przykład seria filmów o paranormalnych zjawiskach i zaginięciach na kanale "Dębowa" Chatka na Youtube albo historie o pradawnych zaginionych cywilizacjach od "kosmiczne opowieści". Choć często to historie z pogranicza horroru, pełne mistyki i zagadkowości - w jakiś sposób mnie uspokajają. Ale to już chyba cecha osób z ADHD - na stres reagujemy spokojem, na napięcie - dopaminą. Ale zanim ktoś powie że jestem foliarzem: uwierzcie mi że moje doświadczenia życiowe i poglądy sprawią że nie bujam w obłokach - stąpam mocno po ziemi jak Thor po tęczowym moście. Poza tym nałogowo pochłaniam orzechy i rodzynki podczas pracy. Tak już mam, nie wyobrażam sobie godzin spędzonych w pracowni bez mieszanki studenckiej.
Jaką emocję najczęściej próbujesz „przemycić” do swoich projektów?
Przede wszystkim prawdę i autentyczność. Może to nie emocje? Choć dla mnie są nawet ważniejsze. Bo strasznie mi ich brakuje w dzisiejszym świecie. Wychodzi więc na to że przemycam w ten sposób nostalgię i tęsknotę za tymi rzeczami. I tak jest, przyznaje. Zobacz gdzie żyjemy - jesteśmy zalani sztucznymi tworzywami, przedmiotami z Azji, maszynami odwracającymi naszą uwagę od rzeczywistości. A gdy weźmiesz w dłoń bransoletkę wykonana z tak unikatowych i prawdziwych materiałów, obrócisz ją w paluszkach i założysz na nadgarstek - dotykasz czegoś bardzo rzeczywistego, z historią. A ta historia dotyka ciebie.
Jak reagujesz na ciszę – inspiruje Cię czy męczy?
Cisza jest moim katalizatorem - zaczynam pracę właśnie gdy wszystko wokół ucichnie. Wieczory to mój czas. Nie mam w domu telewizora, a komputera używam tylko do pracy. To właśnie cisza, kubek herbaty a czasem szklanka whisky, włączają mój umysł - zaczynam tworzyć.
Czy masz rytuał na „gorszy dzień w pracowni”?
Na proces tworzenia? Mam - zaczynam pracować gdy wszystko wokół ucichnie. Noc i wieczór to moja pora. Gdy zasypiający świat zamyka dwoje oczu, u mnie otwiera się trzecie. Zaparzam herbatę, czasem nalewam szklankę whisky. Siadam do stołu warsztatowego i patrzę na kawałki drewna, kości i skóry. Zaczynają tańczyć w moich oczach gdy włączę sobie cicho muzykę. Nie lubię hałasu - rzemiosło wymaga ciszy i skupienia. I wtedy zaczyna się moja magia.

Co zmieniło się w Tobie od czasu, gdy zaczynałaś/eś swoją przygodę z marką?
Przede wszystkim moje zdrowie i pewność siebie - już nie bolą mnie plecy od pracy na nocnej zmianie, a problemy codzienne dawnego życia wydają się teraz czymś odległym i małym. Gdy rozpoczynasz swój własny biznes, przeszkody zwalają się na ciebie jak lawina, ledwo wyjdziesz z jednej a już na horyzoncie widzisz jak leci kolejna. I tak z czasem stajesz się lawino-odporny, uczysz się poruszać i kopać tunele pod śniegiem i przede wszystkim szukać rozwiązań. W ogóle uważam że polscy przedsiębiorcy to specjaliści klasy światowej - zawsze dają radę. Z tego się wzięło chyba słowo przedsiębiorca - od "przedsięwziąć". Na przykład przedsięwziąć rozwiązanie, inwestycje, działanie. Tak jest też ze mną - czuje się większy, mocniejszy, ale jednocześnie zachowuje pokorę i nabrałem dystansu. Dopiero teraz widzę dlaczego niektórzy ludzie będący w miejscu gdzie ja byłem kiedyś zachowują się tak a nie inaczej. Bo wiem z czym się często mierzą w życiu. Mój biznes nauczył mnie, więc nie sądzić, nie mówić i nie oceniać.
Jakie masz plany lub marzenia związane z rozwojem marki Hunterbone?
Moim największym marzeniem jest porządny powrót do świadomość odbiorcy na polski rynku. Chce propagować swoje rzemiosło ale i idee stojące za nim wśród Polaków. Od 2025 roku zaczynam również równoległą działalność swojej marki - dostarczanie swoich prac do osób wystawiających się na targach w Polsce i na całym świecie, czyli wyjście z Internetu na targi i festiwale. Odwiedzam takie wydarzenia regularnie nawiązując współpracę, na razie w Szwajcarii, ale coraz lepiej czuje się w kontakcie z polskimi wystawcami. Ktoś wie, może traficie sami na moje prace na jakimś lokalnym wydarzeniu!
Jaką myśl, radę lub słowo otuchy przekazał(a)byś sobie z czasów, gdy wszystko dopiero się zaczynało?
Zaskoczę Cię, ale w pewnym sesje taką sytuacja miała miejsce. Pozostawię jednak to w tajemnicy, do kogo i dlaczego powiedziałem to co powiedziałem, to temat na dłuższą opowieść. Zacznijmy tylko od tego że pewnie sam bym sobie nie uwierzył ale myślę że powiedział bym sobie: Nie przestawaj chłopaku, nie przestawaj. Wszystko jest trudne zanim nagle stanie się proste. Dziś płaczesz nad sprawami które za kilka lat będą wywoływać u ciebie śmiech. A to że dziś nie wiesz co będzie, nie wiesz w którą stronę iść, co robić, jak to robić? Nikt tego nie wie i nie wiedział. Po prostu rób rzeczy, próbuj, przegrywaj i znów próbuj. Nawet nie zauważysz kiedy zaczniesz wygrywać. Zaufaj w proces. Nie w cel. Bo uwierz mi - cel i twoje wyobrażenia zmienią się jeszcze wiele razy.