BEATNIK illustration

BEATNIK illustration

Kontakt z projektantem
Dodaj do ulubionych
Opinie

O MARCE

B.E.A.T.N.I.K czyli Beata Filipowicz. Jestem absolwentką Grafiki na ASP we Wrocławiu. Kocham papier i absurdalne poczucie humoru z odrobiną erotyki i niegroźnej perwersji. W graficznych kolażach i prostych formach typograficznych eksploruję konteksty relacji międzyludzkich, miłości i seksualności, codziennych doświadczeń każdego człowieka. Tworzę personalizowane portrety oraz „Kronikę Miłosnych Wypadków”, zbieram opisy matrymonialne do lustrowanego Biura Matrymonialnego. Zapraszam do zgłoszenia opisu siebie lub wymarzonego partnera, aby zamienić je w galerię ludzi szukających miłości w dobie Tindera!

Opinie BEATNIK illustration

informacja o opiniach
Anna Bardzo polecam artystkę, przepiękna praca i bardzo miła w kontakcie !
Alicja Zarąbista artystka polecam bardzo jej prace : )
Maja Bardzo oryginalny plakat ;) W sam raz na prezent.
Wioletta Polecam serdecznie
automatyczna opinia
Zuzanna Polecam!
automatyczna opinia
Małgorzata Super obsługa i jakość.
automatyczna opinia
Bartosz Super obsługa i jakość.
automatyczna opinia
Barbara Wszystko super
automatyczna opinia

Wywiad z BEATNIK illustration

Co było impulsem do stworzenia własnej marki?

BEATNIK narodził się w szkicownikach, na marginesie sztuki, którą zajmowałam się wcześniej, jako odskocznia od perfekcji, ale też z potrzeby mówienia o emocjach w sposób szczery i nieupiększony. Zawsze traktowałam sztukę jak pamiętnik, bez zastanowienia zapisywałam pierwsze myśli i proste szkice. Z czasem okazało się, że te moje notatki z życia mogą być lustrem dla innych. BEATNIK powstał z buntu wobec (własnych) oczekiwań i perfekcjonizmu, który zaczął mnie „pożerać". To nie tylko marka, ale pewien sposób myślenia o życiu i sztuce. Dla mnie jest bardziej o przeżywaniu niż o dekorowaniu ścian. Jest też o potrzebie bliskości i szukaniu siebie – w relacji z innymi. W 2023 roku założyłam oficjalnie działalność i tworzę do teraz.
beatnik-illustration-8834.jpg

Jak długo trwały poszukiwania idealnej nazwy i dlaczego właśnie ta została wybrana?

BEATNIK pojawił się naturalnie, ponieważ mam na imię Beata. Kocham kulturę lat 50. i 60., ruch beatników, outsiderów, poetów, ludzi, którzy szukali sensu rzeczywistości. Sama rozpoczęłam projekt BEATNIK w momencie dużych przemian osobistych, trochę zagubiłam się w miłości, muzyce Techno, ale jednocześnie poczułam, że to słowo ma w sobie rytm i wolność, które mnie definiują. Długo szukałam nazwy, która będzie moja, aż w końcu zrozumiałam, że zawsze była pod ręką;) wystarczyło sięgnąć środka, do tego, kim jestem. Jak podaje Wikipedia: „Typowy beatnik to buntownik, charakteryzujący się niechlujnym ubiorem i wrogością wobec konsumpcyjnego społeczeństwa, zainteresowany filozofią, zwłaszcza buddyjską, dążący do prawd objawionych poprzez używanie narkotyków i alkoholu." Używki są passé, wolę sztukę.

Co wyróżnia produkty BEATNIK illustration na tle innych dostępnych na rynku?

Moje prace są szczere do bólu. Nie udają perfekcji. Często powstają na brudnopisie, z tuszem rozlanym przez przypadek, z literówkami, z emocją. To nie są ładne plakaty na ścianę, tylko zapisy emocji o miłości, samotności i absurdzie codzienności. Wyróżnia mnie to, że nie staram się dopasować do trendów (chociaż jestem zafascynowana Polską Szkołą Plakatu!). Prace zawsze tworzę odręcznie technikami mieszanymi, czasem wykańczam projekt kolażem cyfrowym w komputerze.

Czy łatwo było odnaleźć się na rodzimym rynku z autorską marką?

Nie. Polska scena ilustracji jest piękna, ale też wymagająca. Na początku trudno było przebić się z czymś, co nie jest oczywiste ani komercyjne. Ale z czasem znalazłam swoich ludzi, tych, którzy chcą w sztuce szczerości, nie tylko estetyki. Dzięki nim wiem, że warto było się nie poddawać. Udział w targach sztuki i designu na pewno pomógł dotrzeć do odbiorców, jednak aktualnie robię przerwę od tej formy. Skupiam się na tworzeniu nowej wersji BEATNIKA (który ewoluuje razem ze mną).

Czy pamiętasz pierwszego klienta lub pierwsze zamówienie? Jakie to było uczucie?

Nie pamiętam chyba pierwszych zamówień, pamiętam tylko stroboskop i techno w uszach;) Jednak pamiętam, że jedną z pierwszych prac, jakie zaczęłam sprzedawać, jest grafika „Szukam Techno Żony", która do tej pory jest moim best-sellerem. Ilustracja powstała jako część pracy dyplomowej „Kronika Miłosnych Wypadków", który był najlepszym dyplomem roku 2017 na ASP we Wrocławiu! Jednak pierwszy poważny nakład druku sprzedałam dopiero w 2020 roku. Bardzo długo wypierałam możliwość życia z ilustracji i nie akceptowałam u siebie tej (naturalnej) stylistyki prac.

Co daje Ci największą satysfakcję w codziennym prowadzeniu marki?

To, że moja sztuka może być komuś potrzebna albo że towarzyszyła mu, rezonuje ze zmianami w jego życiu. Kiedy dziewczyna pisze mi DMa, że plakat „Bo we mnie jest seks" zawiśnie nad jej łóżkiem, bo przypomina o sile i może podbudować pewność siebie – czuję, że to ma sens. Lubię też to, że mogę być swoim własnym szefem i że każdy dzień to nowa historia i nowa ilustracja. Poznaję też ciekawych ludzi (których potem mogę rysować;)!

Czy zdarzyło Ci się stworzyć coś zupełnie „przypadkiem", a okazało się hitem?

Tak! Jest u mnie dużo przypadków, które wolę nazywać nieuświadomionymi impulsami :) Seria „Wszystko gra" powstała w pandemii, z czystej potrzeby wyrzucenia z siebie emocji. Brudne kartki, tusz, złość i trochę romantyzmu. Nie planowałam, że się przyjmie i że ludzie będą interpretować te prace tak mocno przez własne doświadczenia!

Co najbardziej inspiruje Cię do działania?

Tinder. Żartuję. Chyba jednak codzienność. Rozmowy, samotność, sny, relacje. Czasem jedno zdanie potrafi uruchomić cały cykl ilustracji. Inspirują mnie też ludzie, którzy się nie boją, i ci, którzy się boją, ale działają mimo wszystko.

Po jakie tworzywa, surowce lub narzędzia sięgasz najczęściej w swojej pracy?

Tusz, papier, skaner i głowa pełna emocji. Ale też akryl, farby, kredki, kolaż. Lubię eksperymentować, ale najbliższe jest mi malarstwo i typografia. Ręka musi być wolna (czyt.: niezamężna), a linia nieidealna.

Jak wygląda Twój proces twórczy — bardziej improwizacja czy plan?

Improwizacja. Zaczynam od emocji, nie od szkicu. Nigdy nie wiem, dokąd mnie zaprowadzi głowa, ręka i serce. Z planem byłoby bezpieczniej, ale mniej prawdziwie. Poza tym moje ADHD potrzebuje nowości, w procesie twórczym lubię się tym bawić.

Z jakiego projektu jesteś najbardziej dumna/y i dlaczego?

Mam nadzieję, że z projektu, nad którym będę pracować w 2026 roku. Będzie to coś więcej niż produkt, takie jakby narzędzie do rozmowy ze sobą. Więcej nie zdradzę. Wierzę, że sztuka może leczyć i przypominać o tym, co ważne.

Gdybyś miał/a wskazać flagowy produkt marki BEATNIK illustration – który by to był?

Może najnowszy plakat „Bo we mnie jest seks". Taki symbol odwagi, autoironii i kobiecej energii. Ale też „Szukam Techno Żony", który jest o poszukiwaniu miłości do siebie. Kobieta, diabeł, rytm. Gdzieś pomiędzy rave'em a objawieniem. Nie szuka męża – szuka siebie. Mieszanka ironii i emocji w rytmie Techno. List miłosny do każdej kobiety, która decyduje się żyć dziko i porusza się między chaosem a spokojem. ONA nie jest niczyją żoną. Jest swoim własnym rytmem. Oba plakaty są jak manifest mojej marki.

Dla kogo tworzysz swoje produkty?

Dla tych, którzy czują za dużo. Dla kobiet, które są w podróży (jak to mawiała Osiecka;) – ale też dla mężczyzn, którzy chcą zobaczyć siebie w sztuce. Dla tych, którzy wierzą, że emocje nie są słabością.

Czy tworzysz spersonalizowane projekty? Jakie? Na czym polega personalizacja?

Tak, tworzę portrety na zamówienie. Ofertę można znaleźć na mojej stronie internetowej!

Czy masz twórcze dziwactwa, z których się śmiejesz?

Notuję wszystko na skrawkach papieru, których potem nie potrafię znaleźć. Generalnie staram się śmiać ze wszystkiego, różnie wychodzi.

Jaką emocję najczęściej próbujesz „przemycić" do swoich projektów?

Czułość. Nawet jeśli jest podszyta smutkiem. Taki HARDCORE-HAPPINESS. Chcę, żeby w moich pracach było miejsce na wrażliwość.

Jak reagujesz na ciszę – inspiruje Cię czy męczy?

Czasem męczy, ale potem cisza staje się przestrzenią, w której rodzi się najwięcej klarownych pomysłów.

Czy masz rytuał na „gorszy dzień w pracowni"?

Nicnierobienie. Wyjście z domu na spacer. Czasem najlepsze rzeczy przychodzą wtedy, kiedy przestajesz się starać.

Co zmieniło się w Tobie od czasu, gdy zaczynałaś/eś swoją przygodę z marką?

Więcej spokoju i odwagi. Mniej porównań i wstydu... Zrozumiałam, że nie muszę się wszystkim podobać.

Jakie masz plany lub marzenia związane z rozwojem marki BEATNIK illustration?

Połączenie moich doświadczeń z innych dziedzin sztuki z BEATNIKIEM. Więcej o tym już w 2026. Pracuję nad tą wersją siebie:)

Jaką myśl, radę lub słowo otuchy przekazał(a)byś sobie z czasów, gdy wszystko dopiero się zaczynało?

Oklepane, ale: Nie bój się być sobą i rób to, czego się boisz :) To, co wydaje się za szczere i zbyt intymne, jest moją siłą.